- polski
- English
Wycieczka na farmę
poniedziałek, 16 stycznia, 2017 at 9:04 pm
Korzystając z pięknej jesiennej pogody, 25 października wybraliśmy się na kolejną Dominikową wycieczkę. Tym razem pojechaliśmy na farmę pełną zwierzątek i darów jesieni.
Wszystko zaczęło się o godzinie 9, kiedy pod nasze przedszkole przyjechał żółty autobus. Kiedy ciepło ubrani usadowiliśmy się na swoich siedzeniach i zapięliśmy pasy bezpieczeństwa, mogliśmy ruszać w drogę. Nasza podróż trwała około 40 minut, więc bardzo się ucieszyliśmy gdy spostrzegliśmy charakterystyczną dla Goebbert’s Farm ogromną dynie, która już z daleka wita wszystkich swoich gości.
Gdy tylko wysiedliśmy z autobusu, już czekała na nas pani przewodnik, która opowiedziała i pokazała nam przeróżne rodzaje dyń: duże i małe, jedno i wielo kolorowe oraz te gładkie i chropowate. Następnie zaproszono nas na krótki film, który w skrócie opowiedział nam historię farmy. Kolejnym punktem naszej wycieczki była przejażdżka duży wozem, ciągniętym przez traktor. Musieliśmy mocno trzymać się barierek, żeby nie spaść z ławeczek i nie zrobić sobie krzywdy. Pojechaliśmy oglądać jesienne pola kukurydzy, ale po drodze mogliśmy również zobaczyć przeróżne halloween’owe ozdoby. Niektóre z nich były naprawdę straszne, ale na naszych dzielnych starszaków nie zrobiły one specjalnego wrażenia ;). Zaraz po „traktorowej eskapadzie”, przyszedł w końcu czas na oglądanie zwierząt. Mogliśmy tam zobaczyć nie tylko typowe farmerskie zwierzęta jak kozy, krowy czy świnki, ale także zwierzęta egzotyczne takie jak kapibary, wielbłądy, żyrafy czy lemury. Zwierzaczki były bardzo przyjazne i najchętniej by się z nami pobawiły, ale niestety nie było to możliwe. Po ponad godzinnym zwiedzaniu farmy zaczęliśmy być głodni. W drodze na lunch czekała na nas miła niespodzianka: mogliśmy zabrać ze sobą do domu po jednej dyni, kukurydzy i małym, wielobarwnym squash’u. Zmęczeni, głodni i obładowani prezentami, mogliśmy w końcu coś zjeść. Przebywanie na świeżym powietrzu wzmaga apetyt, wiec wszystko szybko zniknęło z naszych lunchbox’ów i nawet nikogo nie trzeba było karmić ;).
W drodze powrotnej do przedszkola, bardzo chciało nam się spać i z trudem utrzymywaliśmy nasze oczka otwarte. Więc gdy tylko dotarliśmy do św. Dominika i przytuliliśmy nasze główki
do poduszek, bardzo szybko wszyscy usnęliśmy, śniąc o przysmakach jakie nasze mamy wyczarują
z przywiezionych przez nas dyń :).